(26)27-28.02.2021 Wda, Wdecki Młyn- Tleń
- miandas
- Posty: 981
- Rejestracja: 17 gru 2020, 15:31
- Lokalizacja: wlkp
- moja flota: old town camden 120, gumotex solar, gumotex twist 2.1
- Dziękował(a):: 99 razy
- Podziekowano: 314 razy
- Kontakt:
(26)27-28.02.2021 Wda, Wdecki Młyn- Tleń
Nie minął jeszcze tydzień od mojego powrotu z Wdy i w sumie mam ważniejsze sprawy na głowie, niż przedzieranie się przez materiał fotograficzny i filmowy ale… kolega Michał z forum nawodzie.fun mnie zdopingował i co robić – piszę.
Zdążyłem się już zorientować, że zimowe spływy potrafią dać w kość. To znaczy, oczywiście – klimat się zmienia, bo po lodzie się ciężko pływa, więc ogólnie rzecz biorąc: jest cieplej. Ale zimny wiatr, deszcz, deszcz ze śniegiem i śnieg – w różnych konfiguracjach – to właściwie norma. Cóż, jak mawiają norweskie przedszkolanki wyganiając dzieci na plac zabaw – nie ma złej pogody, co najwyżej złe ubranie.
No więc owszem, nie tylko odpowiednio specjalistyczna kurtka i spodnie kajakowe, ale różne czary-mary-neopreny, a poza tym NAPRAWDĘ ciepły śpiwór i z grubsza – można ruszać na szwendaczkę.
Ale i tak trzeba mieć nieco samozaparcia i lubić te sprawy, żeby to wytrzymać. I ewentualnie przeżyć.
Jednak czasem staje się cud i ludzki wysiłek oraz desperacja zostają nagrodzone. I o tym jest ta historia.
W Poznaniu i okolicach zero śniegu już od dawna. Kiedy więc Maciej rzucił temat, że może by gdzieś na koniec lutego uderzyć, poparłem projekt.
Teraz trzeba było wytypować ciek. Nie za wolny, nie za trudny, raczej coś, czym jeszcze nie płynęliśmy i bez budowli hydrotechnicznych, przed którymi na rzece długo utrzymuje się lód, bo woda stoi. Od mapy do mapy i okazało się, że te wszystkie, nienajłatwiejsze przecież warunki, spełnia odcinek Wdy z Wdeckiego Młyna do Tlenia – jak się okazało, 48 kilometrów – w sam raz na dwa dni zimowego wiosłowania.
Umówiliśmy się w Tleniu wieczorem w piątek 26.02. Jakieś 40 km przed Tleniem zadzwoniłem do Macieja, a Maciej mówi mi przez telefon, że z pływania raczej nici, bo pełno śniegu i lód na brzegu. Kiepsko. Dojechałem na miejsce i potwierdziłem wersję kolegi. Cholerny biegun zimna! Wszędzie zero śniegu ale jak mamy płynąć to nagle tadaaam! I jest.
Ustaliliśmy, że skoro już jesteśmy, to może przemieścimy się na start zgodnie z planem zostawiwszy jedno auto na mecie, rozbijemy obóz bazowy, prześpimy się, a ranek przyniesie dobrą radę.
Po niespełna godzinie drogi byliśmy na miejscu. Droga przez las, szutrowa, a właściwie śniegowo-błotna ale sforsowaliśmy. Przed nami rozpościerał się widok na pole biwakowe przytulone do elektrowni wodnej. Całe w głębokim śniegu. Jak tu rozbić namiot?!
Na szczęście znaleźliśmy parę łat trawy, akurat na dwa namioty, a trzecia na ognisko (na szczęście zapobiegliwie drewno wziąłem z domu).
No i pięknie. Posiedzieliśmy przy ogniu do 02.00 w nocy rozmawiając o poważnych sprawach, napiliśmy się wina i poszliśmy spać. Rano obudziło nas słoneczko. Dzień był piękny i na dodatek okazało się, że oblodzenie brzegów jest znośne i da się płynąć nie ryzykując za mocno życiem.
Wda okazała się dość szeroka, prawie bez przeszkód, łatwa do płynięcia, z dość żwawym nurtem. Pięknie meandrująca. Przed Błędnem spodziewaliśmy się miejscowej atrakcji: Krzywego Koła. Rzeka meandrując tworzy pętlę o długości niespełna kilometra, a najwęższym miejscu odległość od brzegów wynosi zaledwie kilkadziesiąt metrów. Było zabawnie, bo zasugerowany odległością wyczytaną z jakiegoś przewodnika za Krzywe Koło wziąłem bardzo podobną pętlę, ale o 2 km za wcześnie. Tak więc, właściwie są dwa Krzywe Koła ale nie mówcie nikomu.
Zaraz za mostem w Błędnie po prawej stronie jest pole biwakowe na którym NIE NOCUJEMY. Kiepskie wyjście i za blisko drogi. Kolejne jest ok 500 metrów dalej, również po prawej. Tam się można zatrzymać. Jest zaciszniej, są wiaty (już trochę sfatygowane). Spotkaliśmy tam miłe małżeństwo z pieskiem wabiącym się Kobi (nie mylić z „Covid”), który próbował nas zeżreć ale mu się nie udało.
Mokre drewno stawiało nam opór ale w końcu ognisko dobrze się rozpaliło i mogliśmy upiec wołowe befsztyki serwowane przez Macieja oraz wieprzowe kiełbaski na wyrost nazwane kabanosami dostarczone przeze mnie. Posiłek można było przyrządzić dzięki grillowi podarowanemu przez Młodka. Było smacznie i miło.
A księżyc świecił, jak dziki, bo była pełnia.
Zarwana poprzednia noc sprawiła, że jakoś po 21.00 położyliśmy się spać.
W niedzielę nie było już tak ładnej pogody ale nie padało i było na plusie. Zawsze coś. Wodę filtrowaliśmy nowymi filtrami (pozdrowienia dla Mata), i po wypiciu kawy, zjedzeniu śniadania, czas było ruszyć dalej.
a tak wygląda spakowany kajak (zdjęcie poglądowe na prośbę Strażaka):
No i się wypogodziło.
Mniej więcej po przepłynięciu 2/3 trasy rozpoczęły się fajne bystrza, które dostarczyły rozrywki szczególnie, że były kompletnie bezpieczne. W końcu Wda się zaczęła wypłycać i rozszerzać, choć na szczęście nie napotkaliśmy mielizn, i zaraz potem dopłynęliśmy do mety w Tleniu.
Na szczęście lodu już prawie nie było.
Zdążyłem się już zorientować, że zimowe spływy potrafią dać w kość. To znaczy, oczywiście – klimat się zmienia, bo po lodzie się ciężko pływa, więc ogólnie rzecz biorąc: jest cieplej. Ale zimny wiatr, deszcz, deszcz ze śniegiem i śnieg – w różnych konfiguracjach – to właściwie norma. Cóż, jak mawiają norweskie przedszkolanki wyganiając dzieci na plac zabaw – nie ma złej pogody, co najwyżej złe ubranie.
No więc owszem, nie tylko odpowiednio specjalistyczna kurtka i spodnie kajakowe, ale różne czary-mary-neopreny, a poza tym NAPRAWDĘ ciepły śpiwór i z grubsza – można ruszać na szwendaczkę.
Ale i tak trzeba mieć nieco samozaparcia i lubić te sprawy, żeby to wytrzymać. I ewentualnie przeżyć.
Jednak czasem staje się cud i ludzki wysiłek oraz desperacja zostają nagrodzone. I o tym jest ta historia.
W Poznaniu i okolicach zero śniegu już od dawna. Kiedy więc Maciej rzucił temat, że może by gdzieś na koniec lutego uderzyć, poparłem projekt.
Teraz trzeba było wytypować ciek. Nie za wolny, nie za trudny, raczej coś, czym jeszcze nie płynęliśmy i bez budowli hydrotechnicznych, przed którymi na rzece długo utrzymuje się lód, bo woda stoi. Od mapy do mapy i okazało się, że te wszystkie, nienajłatwiejsze przecież warunki, spełnia odcinek Wdy z Wdeckiego Młyna do Tlenia – jak się okazało, 48 kilometrów – w sam raz na dwa dni zimowego wiosłowania.
Umówiliśmy się w Tleniu wieczorem w piątek 26.02. Jakieś 40 km przed Tleniem zadzwoniłem do Macieja, a Maciej mówi mi przez telefon, że z pływania raczej nici, bo pełno śniegu i lód na brzegu. Kiepsko. Dojechałem na miejsce i potwierdziłem wersję kolegi. Cholerny biegun zimna! Wszędzie zero śniegu ale jak mamy płynąć to nagle tadaaam! I jest.
Ustaliliśmy, że skoro już jesteśmy, to może przemieścimy się na start zgodnie z planem zostawiwszy jedno auto na mecie, rozbijemy obóz bazowy, prześpimy się, a ranek przyniesie dobrą radę.
Po niespełna godzinie drogi byliśmy na miejscu. Droga przez las, szutrowa, a właściwie śniegowo-błotna ale sforsowaliśmy. Przed nami rozpościerał się widok na pole biwakowe przytulone do elektrowni wodnej. Całe w głębokim śniegu. Jak tu rozbić namiot?!
Na szczęście znaleźliśmy parę łat trawy, akurat na dwa namioty, a trzecia na ognisko (na szczęście zapobiegliwie drewno wziąłem z domu).
No i pięknie. Posiedzieliśmy przy ogniu do 02.00 w nocy rozmawiając o poważnych sprawach, napiliśmy się wina i poszliśmy spać. Rano obudziło nas słoneczko. Dzień był piękny i na dodatek okazało się, że oblodzenie brzegów jest znośne i da się płynąć nie ryzykując za mocno życiem.
Wda okazała się dość szeroka, prawie bez przeszkód, łatwa do płynięcia, z dość żwawym nurtem. Pięknie meandrująca. Przed Błędnem spodziewaliśmy się miejscowej atrakcji: Krzywego Koła. Rzeka meandrując tworzy pętlę o długości niespełna kilometra, a najwęższym miejscu odległość od brzegów wynosi zaledwie kilkadziesiąt metrów. Było zabawnie, bo zasugerowany odległością wyczytaną z jakiegoś przewodnika za Krzywe Koło wziąłem bardzo podobną pętlę, ale o 2 km za wcześnie. Tak więc, właściwie są dwa Krzywe Koła ale nie mówcie nikomu.
Zaraz za mostem w Błędnie po prawej stronie jest pole biwakowe na którym NIE NOCUJEMY. Kiepskie wyjście i za blisko drogi. Kolejne jest ok 500 metrów dalej, również po prawej. Tam się można zatrzymać. Jest zaciszniej, są wiaty (już trochę sfatygowane). Spotkaliśmy tam miłe małżeństwo z pieskiem wabiącym się Kobi (nie mylić z „Covid”), który próbował nas zeżreć ale mu się nie udało.
Mokre drewno stawiało nam opór ale w końcu ognisko dobrze się rozpaliło i mogliśmy upiec wołowe befsztyki serwowane przez Macieja oraz wieprzowe kiełbaski na wyrost nazwane kabanosami dostarczone przeze mnie. Posiłek można było przyrządzić dzięki grillowi podarowanemu przez Młodka. Było smacznie i miło.
A księżyc świecił, jak dziki, bo była pełnia.
Zarwana poprzednia noc sprawiła, że jakoś po 21.00 położyliśmy się spać.
W niedzielę nie było już tak ładnej pogody ale nie padało i było na plusie. Zawsze coś. Wodę filtrowaliśmy nowymi filtrami (pozdrowienia dla Mata), i po wypiciu kawy, zjedzeniu śniadania, czas było ruszyć dalej.
a tak wygląda spakowany kajak (zdjęcie poglądowe na prośbę Strażaka):
No i się wypogodziło.
Mniej więcej po przepłynięciu 2/3 trasy rozpoczęły się fajne bystrza, które dostarczyły rozrywki szczególnie, że były kompletnie bezpieczne. W końcu Wda się zaczęła wypłycać i rozszerzać, choć na szczęście nie napotkaliśmy mielizn, i zaraz potem dopłynęliśmy do mety w Tleniu.
Na szczęście lodu już prawie nie było.
droga zawsze nagradza
Re: (26)27-28.02.2021 Wda, Wdecki Młyn- Tleń
Miandas, super relacja. Podziwiam Was za to biwakowanie. Sam muszę kiedyś spróbować, tylko muszę kupić lepszy śpiwór i może się skuszę. Fajnie jest widzieć dwa dmuchańce na wodzie. Jeszcze raz dzięki za świetną relację
- Strażowy
- Posty: 1000
- Rejestracja: 17 gru 2020, 16:30
- moja flota: Gumotex x 2 : "Solar" & " Safari " 😁 💪
- Dziękował(a):: 573 razy
- Podziekowano: 169 razy
Re: (26)27-28.02.2021 Wda, Wdecki Młyn- Tleń
...no i piknie panie kolego, naprawdę piknie
Zostaje powiedzieć że doceniam determinację waćpanów w realizacji planów, ubolewam na faktem takowym że nie dane mi było być trzecim "furmankowym" - nie zawsze "chcieć" znaczy "móc"
ale cieszę się Waszym "wodnym szczęściem"
ps ...foty jak zwykle smaczne
Zostaje powiedzieć że doceniam determinację waćpanów w realizacji planów, ubolewam na faktem takowym że nie dane mi było być trzecim "furmankowym" - nie zawsze "chcieć" znaczy "móc"
ale cieszę się Waszym "wodnym szczęściem"
ps ...foty jak zwykle smaczne
" Przygoda warta jest każdego trudu ..." - Arystoteles
Pozdrawiam
Pozdrawiam
- Mat
- Posty: 170
- Rejestracja: 17 gru 2020, 16:10
- Lokalizacja: wlkp
- moja flota: delsyk nifty 385, pirania fusion
- Dziękował(a):: 4 razy
- Podziekowano: 50 razy
Re: (26)27-28.02.2021 Wda, Wdecki Młyn- Tleń
No i ładnie
Ciut zazdroszczę, że nie płynąłem ale okazje jeszcze będą
Pamiętajcie żeby tych filtrów (jak żadnych zresztą) nie zamrozić i w chacie, po przepłukaniu czystą wodą, do wyschnięcia trzymać otwarte.
Ciut zazdroszczę, że nie płynąłem ale okazje jeszcze będą
Pamiętajcie żeby tych filtrów (jak żadnych zresztą) nie zamrozić i w chacie, po przepłukaniu czystą wodą, do wyschnięcia trzymać otwarte.
- miandas
- Posty: 981
- Rejestracja: 17 gru 2020, 15:31
- Lokalizacja: wlkp
- moja flota: old town camden 120, gumotex solar, gumotex twist 2.1
- Dziękował(a):: 99 razy
- Podziekowano: 314 razy
- Kontakt:
- Ra$
- Posty: 916
- Rejestracja: 17 gru 2020, 15:30
- Lokalizacja: Kraków
- moja flota: Canoe, żagle i inne pływadła
- Dziękował(a):: 430 razy
- Podziekowano: 169 razy
Re: (26)27-28.02.2021 Wda, Wdecki Młyn- Tleń
Dzięki, dzięki! No fakt że się dopominałem, ale rozumiem trudy tygodnia (u mnie też jest tak, że zanim się spostrzegę to jest czwartek ) Podobnie jak @Janekorka jeszcze się na takie szaleństwo (spływy zimowe) nigdy nie zdecydowałem, ale to nie znaczy że nie zdecyduję! Tym bardziej jestem ciekaw technik "przetrwania". Sądząc po zdjęciach pogoda wam dopisała, a ta noc z księżycem musiała być bajkowa! U nas (w Krakowie) znowu pada śnieg, więc tematy pływania wśród bieli są jak najbardziej na czasie . Pozdrawiam i dziękuję!
-
- Posty: 128
- Rejestracja: 29 gru 2020, 08:01
- moja flota: Solar, Safari, Helios 1
- Dziękował(a):: 28 razy
- Podziekowano: 69 razy
Re: (26)27-28.02.2021 Wda, Wdecki Młyn- Tleń
Zimowe pływanie zaczyna mieć coraz więcej zwolenników. Zwłaszcza po takim przykładzie. Latem wiadomo: komary, gorąco i wszędzie tłumy. Gratuluję świetnie przeprowadzonego przedsięwzięcia z realizacją do samego końca. To lubię najbardziej. Pozdrawiam Was.
- Włodek
- Posty: 1121
- Rejestracja: 21 gru 2020, 01:10
- Lokalizacja: Siedlce
- moja flota: Canoe Wichita (prospector)
- Dziękował(a):: 416 razy
- Podziekowano: 450 razy
Re: (26)27-28.02.2021 Wda, Wdecki Młyn- Tleń
Hmm ?, .. jakbym tam wrócił i był ponownie.
Wielkie dzięki za przywrócenie wspomnień.
Gratuluję i Podziwiam.
Wielkie dzięki za przywrócenie wspomnień.
Gratuluję i Podziwiam.
- Mat
- Posty: 170
- Rejestracja: 17 gru 2020, 16:10
- Lokalizacja: wlkp
- moja flota: delsyk nifty 385, pirania fusion
- Dziękował(a):: 4 razy
- Podziekowano: 50 razy
Re: (26)27-28.02.2021 Wda, Wdecki Młyn- Tleń
Ze 2-3 dni w cieple powinno wystarczyć. Pod warunkiem, że filtr opróżniony z wody.