Re: Warta 6-7.03.2021 : Poznań - Międzychód 😉

Ostatnio byłem... albo: kiedyś byłem...
Awatar użytkownika
Strażowy
Posty: 1000
Rejestracja: 17 gru 2020, 16:30
moja flota: Gumotex x 2 : "Solar" & " Safari " 😁 💪
Dziękował(a):: 573 razy
Podziekowano: 169 razy

Re: Warta 6-7.03.2021 : Poznań - Międzychód 😉

Post autor: Strażowy »

kilka słów wprowadzenia…
Pomysł popłynięcia Wartą był potrzebą chwili. Ostatnie spływy to mniejsze, bardziej kameralne rzeki w zgrabniejszych kajakach. Kupując niedawno Carolinę 14 i Charlestona 15 założyłem że sprawnie postaram się opływać oba, zostawię w swoim parku „maszyn” ten który do mnie lepiej zagada, drugi odsprzedam przed zbliżającym się sezonem. Taki miły komfort poznania na szybko dwóch nowych modeli PE na dystansie kilkudziesięciu km. Było to możliwe dopiero w miniony weekend, właśnie na Warcie.

Pakowanie „na sucho” dzień wcześniej, sobota rano, załadunek okrętów przy -4 st.C i cisnę po Mat-a na Dworzec Zach. PKP w Poznaniu – godz. 8.00. Kombinujemy jak dojechać możliwie najbliżej przystani przy Os Piastowskim…słupki, blokady, zakazy nieco nas spowalniają ale udaję się boczkiem, boczkiem, osiedlowym zjazdem na legalu zjechać do samej Warty. Szybki rozładunek, odstawiam auto na parking osiedlowy i o 9.15 jesteśmy na wodzie :D a temp. 1st.C na plusie

Obrazek

Mat dosiada Dagger-a, ja pakuje dupsko do Perception-a. Przy wylocie z Poznania szybka decyzja o zmianie rękawiczek na cieńsze i pozbycie się jednej bluzy – słońce i praca wiośliskiem robią swoje hehe. Grzecznie przepływamy Czerwonak i Owińska, następnie Biedrusko gdzie przez cały luty wojacy ładowali z różnych pukawek ( zakaz spływania Wartą na tym poligonowym odcinku też czasem obowiązuje ! więc warto sprawdzić przed – Mat- dzięki za czujność ;) . Gdzieś na tym odcinku spotykamy jedyny raz innych dwoje "wodniaków" , dwa "pancrafty" z rowerami na pokładach dryfują leniwie z nurtem rzeki, totalnie wyczilowani urokiem sobotniego popołudnia.
Ok. godz 12.00 dopływamy bez przeszkód do położonej na prawym brzegu rzeki Bindugi Mściszewskiej. fot… i tu rodzi się szatański plan zrobienia fotek w koszulkach z formowym logo. Tak, jakieś 3-4 st.C a my szczerzymy kły do obiektywu w krótkich rękawkach haha.

Obrazek

Sprawne śniadanie, kawa, kilka słów z przygodnie napotkanymi rowerzystami którym chłodny i wietrzny dzień również nie przeszkadzał w realizowaniu swojej pasji. Godz. 13.00 płyniemy dalej a wiaterek częściej zaczyna nas owiewać jednak jeszcze nie prosto w lica . Ok. 14.45 docieramy do Obornik i zatrzymujemy się na postój z ciepłym jedzonkiem w „Przystań Kowale” – lewy brzeg Warty, dokładnie po przeciwnej stronie miejsca gdzie Wełna kończy swoją osobistą trasę .

Obrazek

Palnik idzie w ruch, potem sprawne zwiedzanie „ośrodka” co by kulasy nieco rozprostować przed kolejnym etapem. Kilka fot i ponownie ruszamy.
Tutaj pierwsze wyznanie – rano świadomie wybrałem Carolinę jako kajak bardziej stabilny, z mocniej wywłaszczonym dnem. Przesiadka z wcześniej opływanym, powietrznym „Solar-em” czy bardzo stabilną hybrydą „Fusion” na turystyczną, polietylenową jedynkę o długości 4.2m to jednak spora różnica w powożeniu wodnym rydwanem. Jakoś szczególnie mnie nie zaskoczyła choć pamiętam doskonale jak w minione wakacje, przesiadłem się na chwilę z Solara do 14-ki znajomego który podobnie jak ja opływał rejon Swornychgaci w Borach Tucholskich. Niewiele brakło a wywinąłbym rolkę już przy brzegu – ot, mała czujność i rozpasanie stabilnością pneumatyka i to na spokojnym jeziorze. Tak, pewna wiedza i pokora są potrzebne :roll:
Wyznanie nr 2 – wpływając Dagger-em na Wartę i robiąc nim kilkanaście kolejnych metrów spływu, już wiedziałem że to będzie ten kajak który zostanie ze mną :mrgreen: . Dłuższy o stopę, inna linia dziobu, praktycznie bez wypłaszczenia dna, ciął wodę jak nóż szybko się napędzają, inaczej niż robiła to Carolina. Ta raczej rozpychała wodę nosem. Być może, komuś będzie bardziej pasował stabilny charakter tego kajaka – do mnie „gada” bardziej sportowy Charleston. Myślę że testowane wiosło marki CLEAR z kompozytowym , cieńszym niż posiada RAPA drążkiem i zgrabniejszymi, bardziej opływowymi łopatami, mniej mi pasowało. ( tu moje spostrzeżenie – waga ok, to fakt i przy wiejącym od czoła wietrze też pewnie stawiające lekko mniejszy opór. Tego dnia wiosłowałem bardziej płasko…........niedziela sprawnie zweryfikowała tą technikę ! )
c.d.n.
" Przygoda warta jest każdego trudu ..." - Arystoteles

Pozdrawiam :mrgreen:
Awatar użytkownika
Strażowy
Posty: 1000
Rejestracja: 17 gru 2020, 16:30
moja flota: Gumotex x 2 : "Solar" & " Safari " 😁 💪
Dziękował(a):: 573 razy
Podziekowano: 169 razy

Re: Warta 6-7.03.2021 : Poznań - Międzychód 😉

Post autor: Strażowy »

...Warto wspomnieć że mój dzisiejszy towarzysz odświeża sobie wiedzę o tym fragmencie Warty, który już kiedyś pokonywał…zapewne w równie miłym towarzystwie :lol: . Mamy za sobą już kilka wspólnych spływów i jakoś nam razem „po drodze” jeśli tylko możliwości pozwolą spędzić czas na wodzie. Mateusz jest dobrym rozmówcą, spora wiedza z wielu dziedzin a przy tym pozytywny luz i pogoda ducha …słuchać również potrafi hehe. Oczywiście, co 2-3 godz. daję znać rodzinie o swoim położeniu co by miała spokojne głowy i nie tworzyła czarnych scenariuszy.
Godz. 15.30 – ciśniemy dalej. Przed Obornikami już częściowo mieliśmy mordewinda, za nimi nie jest lepiej, raczej wiatr się lekko wzmaga. Mat równie szybko zauważył różnice w nautyce obu naszych okrętów i pytał cyklicznie : zamieniamy się znowy ??

Obrazek

Kumplu, przepraszam, sam rozumiesz teraz doskonale że po 40-u km i przesiadce, jakoś nie bardzo chciałem wracać do „pomarańczowni” haha.
Bez dodatkowych utrudnień docieramy do starego, nieczynnego mostu kolejowego Brączewo-Stobnica ( godz.17.00 ) i parkujemy na prawym brzegu w marinie „U Macieja i Agi”.

Obrazek

Obrazek


Mały odpoczynek, kolega chwile trenuje mięśnie grzbietu, batony, kawa a nieco w oddali wiekowa konstrukcja którą planowano wywalić w tlen …filmowcy czy jakoś tak :roll:
Znowu na wodzie , mamy świadomość że za pół godziny będzie ciemno a do Wronek jeszcze kawał drogi…letko ze 2 godzinki, ehh.
Obrzycko mijamy po ciemku, oślepiani ulicznymi latarniami. Gdzieś po drodze widzimy na brzegu ekipę palącą duży ogień – fajnie mają. Pewnie myślą : co za dwóch wariatów płynie Wartą po ciemku w temperaturze 0 st.C ??
Zapytałem: Dobry wieczór państwu, na Szczecin to dobrze płyniemy..? – odpowiadają ze śmiechem w głosie że tak, spokojniejsi o fakt że moja wymowa jest prawidłowa i nie podobna do bełkotu hehe.
Godz. 20.00 i krwisty neon Amica-Wronki wita nas przy Olszynkach miejskich i mocno oświetlonym boisku Orlik-a.

Obrazek

Wychodzimy na brzeg po 75km zrobionych tego dnia Wartą, w dobrych nastrojach lecz nieco zmęczeni. Mateuszowi doskwierają kolana które kiedyś w przeszłości już były nadwyrężone. Wiem że niedziele sobie odpuszcza z powodu zobowiązań rodzinnych. Cóż - mówi się trudno. Tym bardziej, jestem Jemu wdzięczny za wspólny, sobotni czas spędzony na wodzie. Proponuje mi gościnę i sen w swoim ciepłym domostwie co by mroźna altana jeszcze bardziej nie dała nam w kość. Rozsądek wygrywa, i wspomniana altana nie jest światkiem naszych wieczornych podsumowań. Żona Mateusza przyjeżdża po nas sprawnie i po 30 minutach wcinamy pyszną pizzę zapijając ją grzańcem. Ustalamy że w niedzielny poranek potwierdzam logistykę Witka z Międzychodu, sprawdzam wiatrownię i jeśli moje mięśnie nie będą krzyczały STOP !!! , to zawiezie mnie ponownie kilkanaście km do Wronek, co bym mógł kontynuować spływ dalej.

Małe podsumowanie dnia :
1.Dystans 75 km, temp. w przedziale : 0-4st.C, wiatr który umożliwiał płynięcie polietylenami jednak pneumatykiem już bym się mocno umęczył.
2.Koryto Warty i jej obecny, wyższy poziom wody daje fajną możliwość spływania. Widoki na obu brzegach jakoś mocno nie zachwycają więc urokliwych fot raczej brak :cry:
3.Oba kajaki letko wytestowane, wiem że Carolinę wolę oddać w inne ręce, Dagger zostaje u mnie na dłużej.
4.Kolejny raz przekonałem się że na Mateusza mogę zawsze liczyć – to bardzo solidna persona. Duży ukłon za całokształt kumplu !
5.Co do niedzieli - postanawiam na spokojnie rozpoznać sytuację o kolejnym poranku......…i miło zmęczony zakopuje się w ściółkę

....… po kilku minutach lewitując delikatnie myślę : …kurła, jak nazwać tą błękitną torpedę ???

c.n.d.
" Przygoda warta jest każdego trudu ..." - Arystoteles

Pozdrawiam :mrgreen:
Awatar użytkownika
Mat
Posty: 170
Rejestracja: 17 gru 2020, 16:10
Lokalizacja: wlkp
moja flota: delsyk nifty 385, pirania fusion
Dziękował(a):: 4 razy
Podziekowano: 50 razy

Re: Warta 6-7.03.2021 : Poznań - Międzychód 😉

Post autor: Mat »

Może Charli…..???
No to teraz moje trzy grosze ;)
Jak tylko Piotr poinformował mnie, że kupił dwa kajaczki to od razu pojawiła się myśl, że je wspólnie przetestować na dłuższym odcinku, a nie kilku kilometrach. Tym bardziej, że Piotr chciał też sprawdzić czy da radę taki odcinek pokonać. Zresztą ja też już dawno nie pyknąłem tyle km.
Problemu transportu nie było, bo w miarę blisko chaty i w razie czego w jakiejś miejscowości odebrać nas mogła żona. Dlatego też do Poznania pojechałem baną z minimalnym dobytkiem.

Spływ jak spływ, tym bardziej, że znaną mi autostradą bez wodotrysków i przeszkód. Chłodno i nieco mokro czyli mało ciekawie więc skupię się na sprzęcie.

O ile pierwsze 40 km Charlestonem płynęło mi się dość lekko i przyjemnie, o tyle przesiadka na Carolinę wywołała pytania do Piotra czy nie chce się z powrotem zamienić… :mrgreen:
Oba kajaki posiadają takie same bardzo wygodne siedziska i oparcia. Przyjemność dla zadka i pleców. Podnóżki podobne. Niestety nautyka zdecydowanie różna. Charlestonem płynęło mi się podobnie jak niftym, z tym że wygodniej i wymagał nieco mniej uwagi. Czy z skegiem czy bez prowadzi się nieźle, trzyma kurs i dość dobrze reaguje na wiosło. Z uwagi na meter długości więcej od nifty, małe fale pokonywał dość płasko i bez bujania.
Niestety po przesiadce Na Carolinę poczułem się jakbym z konia przesiadł się na krowę, czy też jak mówił Piotr – toporną dzidę. Nie jest to zły kajak ale płynąc nim umęczyłem się. Do tego nieco rozbolały mnie kolana z uwagi na m.in. źle ustawione motylki oraz prawy biceps z uwagi na potrzebę regularnego poprawiania kursu.
Wg mnie Carolina to dobry i wygodny kajak na większe rzeki i jeziora dla początkującego lub wygodnego i lubiącego dużą stabilność kajakarza. Ale ja chyba jestem już nieco zmanierowany… ;)

Potestowaliśmy też wiosełka. Ja na próbę wziąłem prezent od Ryby :D – pomarańczowe składane wiosło z deca ITIWIT X100 – regulowane i ustawiane o długości 225-235 cm. Waga 1100g
I jak za tą cenę lepsze ciężko będzie znaleźć. Można ustawiać długość i kąt wg upodobania. Nie drży. Ustawiłem na 235 i było gut. Przydałby się nieco grubszy drążek, co już i tak poprawili w stosunku do poprzedniego modelu, bo ten ma 29mm, no i zgrubienie po prawą ręką, gdyż pod koniec trasy trochę zaczęły pobolewać kości dłoni i co pewien czas trzeba było poprawić chwyt prawej dłoni. Ale miałem rękawiczkę nurkową 3mm z minimalną ilością silikonu na wewnętrznej powierzchni, co też mogło skutkować osuwaniem się dłoni. Po skróceniu na ostatnich 10 km do 225 było lepiej.W/w wiosło bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, bo wcześniejsze modele nie przypadły mi z różnych względów do gustu. Widać i czuć zdecydowaną poprawę. Do zwykłego użytkowania polecam, choćby jako zapas. Zapięcie łączące dwie połówki super.

Wiosło Piotra asymetryczne Clear Blue Hawaii - fajne i lekkie, niestety takie.....damskie. Trochę mała powierzchnia pióra, nieco cieńszy drążek (suwmiarka pokazuje 28,5mm), co wymaga więcej machania. Na małe odcinki ok ale na dłuższe dystanse odpada.
Zwykły deca lepszy.
Stałe żółte węglowe wiosło Piotra - Rapa Glass (30mm i blisko 1100g ) oczywiście najbardziej na plus ale czy różnica w cenie między zwykłym deca z tożsamą wagą, a tym jest warta zakupu?
To już trzeba ocenić samemu. A zabawki jak wiemy kosztują… :lol:
Żeby nie było od jakiegoś czasu chodzi za mną wiosło ITIWIT X 500. Cena ...odpowiednia, ale te kształty i waga..... :roll: :mrgreen:

Podsumowując spływ – było bardzo przyjemnie mimo mało ciekawej aury. Płynęliśmy na luzie i bez większej spinki, mając nadzieję osiągnąć Wronki. Ostatnie 1,5 h nieco po omacku, gdyż poruszaliśmy się środkiem, pomiędzy majaczącymi w oddali na tle nieba cieniami lasu. Widać było ledwo na kilka metrów pobłysk wody przed dziobem, a niewyraźny zarys brzegu dopiero jak się podpłynęło na 4 m-5m ;)
Towarzystwo było zacne, cieszę się że Piotr zaakceptował dystans i zaimponował mi, że jednak sam w niedzielę ruszył w dalszą drogę na walkę ze samym sobą.
I po cichu liczę, że może któryś cieplejszy dzień uda się go namówić na pokonanie magicznej setki… ;)
Awatar użytkownika
Ra$
Posty: 915
Rejestracja: 17 gru 2020, 15:30
Lokalizacja: Kraków
moja flota: Canoe, żagle i inne pływadła
Dziękował(a):: 430 razy
Podziekowano: 168 razy

Re: Warta 6-7.03.2021 : Poznań - Międzychód 😉

Post autor: Ra$ »

Dzięki za relację! Dla mnie 75 km to jest 3 dniowy spływ :) Ale może leniwy jestem. W każdym razie nabrałem pewnej ochoty na wyprobowanie tego no... Charliego. Z pewnością jest szybszy od 3-osobowego canoe :)
maciej66
Posty: 87
Rejestracja: 21 gru 2020, 12:56
moja flota: witam
Dziękował(a):: 1 razy
Podziekowano: 32 razy

Re: Warta 6-7.03.2021 : Poznań - Międzychód 😉

Post autor: maciej66 »

Gratuluję dystansu i nocnego pływania.
Awatar użytkownika
Strażowy
Posty: 1000
Rejestracja: 17 gru 2020, 16:30
moja flota: Gumotex x 2 : "Solar" & " Safari " 😁 💪
Dziękował(a):: 573 razy
Podziekowano: 169 razy

Re: Warta 6-7.03.2021 : Poznań - Międzychód 😉

Post autor: Strażowy »

skrobię coś na temat niedzieli więc już niedługo relacja będzie kompletna 8-)
Ra$ pisze: 09 mar 2021, 20:22 Dzięki za relację! ..... nabrałem pewnej ochoty na wyprobowanie tego no... Charliego. Z pewnością jest szybszy od 3-osobowego canoe :)
...mówiąc "doktorskim" slangiem: ja nie widzę przeciwskazań 😉👍
maciej66 pisze: 10 mar 2021, 05:15 Gratuluję dystansu i nocnego pływania.

nie ukrywam Macieju, pływanie na innym typie kajaka, rzeki , na innym dystansie, czasie , faktycznie wygląda i smakuje nieco inaczej . Tym bardziej cieszę się że i ten sposób kajakowanie liznąłem. Jeśli są sprzyjające warunki, zacna ekipa - człowiek będzie uhahany całą gębą ✌️
" Przygoda warta jest każdego trudu ..." - Arystoteles

Pozdrawiam :mrgreen:
Awatar użytkownika
miandas
Posty: 981
Rejestracja: 17 gru 2020, 15:31
Lokalizacja: wlkp
moja flota: old town camden 120, gumotex solar, gumotex twist 2.1
Dziękował(a):: 99 razy
Podziekowano: 314 razy
Kontakt:

Re: Warta 6-7.03.2021 : Poznań - Międzychód 😉

Post autor: miandas »

coś mi komentarze przez tapatalka nie wskakują.
Napisałem, że to nie moja bajka - ani nocne pływanie, ani maratony mnie nie kręcą. Ale to był wasz pomysł, mieliście z tego, jak widać, dużo radości - więc gratulacje. No i opływanie nowych modeli to wartość sama w sobie
droga zawsze nagradza
Awatar użytkownika
rawa
Posty: 893
Rejestracja: 18 gru 2020, 23:42
Dziękował(a):: 123 razy
Podziekowano: 223 razy

Re: Warta 6-7.03.2021 : Poznań - Międzychód 😉

Post autor: rawa »

Super sprawa Panowie, bardzo mi się podoba, też myślę o wodowaniu ale chyba w kwietniu.
pozdrawiam
Awatar użytkownika
Łysy
Posty: 282
Rejestracja: 17 gru 2020, 18:51
Lokalizacja: Kraków
moja flota: Gumotex: Solar, Safari, Seawave
Dziękował(a):: 268 razy
Podziekowano: 160 razy

Re: Warta 6-7.03.2021 : Poznań - Międzychód 😉

Post autor: Łysy »

Ładny dystansik zrobiliście, zwłaszcza biorąc pod uwagę zimowe warunki i krótki dzień. Fajnie, że udało się przetestować nowe kajaki. Carolinę miałem okazję dosiadać przez chwilę w ubiegłym roku na Wieprzu i przyznam, że płynęło mi się nim całkiem nieźle. Z pewnością jest znacznie szybszy od Solara, a do tego całkiem stabilny.
Awatar użytkownika
Strażowy
Posty: 1000
Rejestracja: 17 gru 2020, 16:30
moja flota: Gumotex x 2 : "Solar" & " Safari " 😁 💪
Dziękował(a):: 573 razy
Podziekowano: 169 razy

Re: Warta 6-7.03.2021 : Poznań - Międzychód 😉

Post autor: Strażowy »

…niedzielny poranek – wyspany, pozytywnie zagrzany po chłodnej sobocie, pytam swoje gnaty i mięśnie : to jak, jedziemy zgodnie z planem ? czy mówimy grzecznie pas i szanujemy własny pesel ? nic nie odpowiadają tzn. nie trzeszczą, nie strzelają, nie skrzypią i co najważniejsze ( tu jestem pozytywnie zaskoczony ) – nie bolą. Widać, nie dałem rady jeszcze zramoleć :lol: hehe.
Skoro tak, potwierdzam niedzielną logistykę. Witek czeka na sygnał i podjedzie we wskazane miejsce na trasie : Wronki-Międzychód – super.
Sprawdzam prognozy w necie i patrzę przez okno – wieje i to całkiem solidnie hmmmm. Dom Mateusza stoi przy otwartej przestrzeni pól. Wiatr na kilku km ma się gdzie zebrać i rozpędzić.
Wreszcie wyspany gospodarz pyta mnie :co robisz ? Ja na to : czekam na transport do Wronek 8-)
Tak więc szybka kawa do termosu, zdrowe śniadanko, ubieram się na gotowo i gonimy na miejsce gdzie skończyliśmy wczorajsze, wspólne pływanie. Kilka minut i kajak z potrzebnymi bambetlami + ja jesteśmy na wodzie. Mat robi foto startowe, Beza daje buziaka na pożegnanie i płynę …

Już po kilkuset metrach, na odcinku między mostem a kładką przekonuję się że łatwo nie będzie. Wieje nieco mocniej niż wczoraj od Obornik. Za miastem Warta zakręca i dłuższym, prostym odcinkiem prowadzi do miejscowości Pierwoszewo. Tu czuję wyraźnie że przyroda chce mnie zniechęcić i sprawić bym zmienił swoje plany. Lekko zahartowany sobotnim odcinkiem postanawiam kontynuować.
Dzielę dzisiejszą trasę, niecałe 50 km na ćwiartki. Połowa wypada gdzieś przed Sierakowem, pierwsza ćwiartka na wysokości Chojno-wieś gdzie planuję pierwszy odpoczynek i drugie śniadanie.

Obrazek

Po 1/4 dystansu sił nie brakowało. Dopływam do pierwszego, planowego postoju. Tu sprawne drugie śniadanko, kawa, wiadomość do rodzinki, foto dla potomnych, cedzimy kartofelki i po 15 minutach jestem znowu na wodzie.

Obrazek

Obrazek

Szybkie przemyślenia na gorąco: pogoda jest kiepska, nie pada ale wieje w twarz co sprawia spory dyskomfort. Pewnie nagłe, boczne podmuchy wiatru byłyby bardziej niebezpieczne ale takich dziś nie mam. Wybieram taki tor dla kajaka, by w razie potrzeby szybko ustawić go centralnie nosem na falę. Moje sprawdzone wiosło Rapa-glass a zwłaszcza jego łopaty, stawiają spory opór na wietrze, pracuję nim płasko, bardziej na boki. Przez moment, pakując się rano pomyślałem o zgrabniejszym CLEAR które ma bardziej smukłe łopaty, jednak doceniam przyzwyczajenie do nieco szerszego drążka wiosła które dobrze znam a wielkość jego łopat jest również czynnikiem decydującym o wyborze. Być może trzeba będzie mocniej pociągnąć wiośliskiem, bardziej się napędzić – wtedy to ono bardziej pomoże.
Oddzielna kwestia to spływ solo. Do tej pory standardem była zgrabna ekipa : 2-4 sprawdzone osoby. Dziś mam przy sobie ( a raczej pod sobą ) jedynie kajak. Może to dobry moment żeby właśnie z nim pogadać, jego obserwować a nie przenosić swoją uwagę na pozostałe osoby w grupie. To samo dotyczy rzeki i jej otoczenia. Dziś bardziej technicznie podchodzę do mojej „jazdy”. Obserwuję taflę i to co robi na niej wiatr. Normalnie pewnie bym płyną blisko środka nurtu wykorzystując jego prędkość . Dziś trzymam się bliżej brzegów. Wybieram ten który mnie lepiej osłoni. Świadomość że nie ma obok kumpla który zawsze pośpieszy z pomocą jeśli tylko zajdzie taka potrzeba również skłania mnie do większej samo asekuracji. Wywrotka przy brzegu będzie przykrą przygodą, taką jednak sprawnie ogarnę. Sytuacja kiedy przytrafi się na środku szerokiej rzeki przy sporym wietrze, może oznaczać duży problem. Do wody zimnej, płynącej, innej niż ta w wannie jestem przyzwyczajony. Prywatnie i zawodowo świadomie uczestniczę w ćwiczeniach, przeprawach, pracy z łodzi. Nie mam blokady psychicznej jeśli się w takiej znajdę. Bardziej chodzi mi o kłopot z uratowaniem sprzętu. Będąc niedaleko brzegu mam szansę w całości go wyłowić. W chłodny, wietrzny dzień, kiedy na wodzie i w jej pobliżu nie widać nikogo, jestem zdany tylko na siebie, warto wiedzieć jakie decyzje należy podjąć natychmiast i co jest najważniejsze…
Trzecia, ważna kwestia to siła, kondycja i przygotowanie do takiego wysiłku. Planując ten dzień założyłem z góry że nie będzie żadnego kowbojenia. Jeśli pojawi się choć jedna sytuacja w której poczuję się zagrożony, przerywam spływ i w ustalonym, dogodnym logistycznie miejscu czekam na transport.

Obrazek

Sprawnie ruszam dalej z postanowieniem dotarcia do Sierakowa. Rzeka na tym odcinku co chwilę kręci a na obu brzegach widać lasy. Fajnie – trochę osłonią od wiatru. 14.15 – Sieraków. To ok. 30 km z dzisiejszego odcinka czyli sporo za połową – to dość pocieszające ;) .
Piszę do Witka że jednak planuje zakończyć mimo kiepskiej pogody w Międzychodzie. Patrząc na dotychczasowy dystans, gdzieś ok. 16.45-17.15
Nie chcę tracić zbyt dużo czasu na postój, szybka batoneria + kawa, jakiś kabanos w przelocie i po 15 minutach wiosłuję znowu.
Dzień jest pochmurny, bez słońca. Szaro, buro, nijako …zero szans na jakieś plastyczne foto.

Obrazek

Zresztą, otoczenie Warty jest dziś nudne i nie ma czego uwieczniać. Chorzępowo (marina) i Stary (Nowy) Zatom-prom, to kolejna ćwiartka dystansu. Czuję zmęczenie, jednak świadomość niedalekiej mety mobilizuje mnie. Witek potwierdza że wyjeżdża po mnie. To miła wiadomość. Będzie znana gęba do przywitania i trochę ciepełka w aucie. Jest 15.30, jakieś 15km do Międzychodu więc ok.2 godz. przyjdzie jeszcze wiosłować. Mam 5 h machania wiośliskiem za sobą. W normalnych warunkach to żadne halo. Tego dnia to całkiem sporo – cisnę dalej. Po kolejnej godzinie przyroda chyba zauważa moje starania i wyczuwam że wiatr nieco słabnie. To super bonus dla mnie. Tym chętniej płynę na końcowy punk tego spływu. Jakieś 2-3 km od niego robi się praktycznie spokojnie.

Obrazek

To pozwala mi pokonać ostatni, dzisiejszy fragment nieco szybciej. Efekt – godz. 17.00 jestem na mecie gdzie wita mnie kolega Wituś . Jest chłodno więc sprawnie ładujemy kajak i moje klamoty na wóz, szybko się przebieram i droga powrotna. O 19.00 jestem w domu .

moje końcowe przemyślenia...
1.fajnie że udało się zrealizować cały weekendowy plan i przepłynąć trasę ok. 120 km. Ostatnio, czas jest nerwowy, wszelkie zamiary i pomysły często biorą w łeb, a ten odpalił. Nie znając daty kolejnego „wodnego weekendu”, nachapałem się trochę kajakowej nuty i to jest the Best :mrgreen:
2.test nowego dla mnie kajaka to ciekawość ale też spora niewiadoma. W przypadku Dagger-a, sobota przekonała mnie że bardziej mi odpowiada niż Carolina 14. Na tyle pozytywnie zaskoczył że dałem jemu spory kredyt zaufania biorąc go w niedzielę na wodę. Pływam zazwyczaj w grupie. Tu jedynym towarzyszem był Charleston. Muszę przyznać, ten początek fajnej przyjaźni rozegrał koncertowo . Bezpiecznie, miejscami z pazurem, przewiózł nas tego dnia 48 km. Mogę śmiało powiedzieć : to udany początek naszej wspólnej, „wodnej drogi” .
3.oddzielny rozdział to ……testowanie samego siebie :roll: ...
Nieco nowe, nieznane warunki, brak asekuracji ze strony ekipy, potrzeba wyostrzenia zmysłów, zwłaszcza obserwacji no i wsłuchania się we własne ciało …Niedziela pokazała że właściwie zaplanowałem dzień i rozłożyłem siły. Upewniłem się że jeśli zajdzie taka potrzeba, mogę liczyć tylko na siebie a woda jest dla mnie przygodą nie tylko w ciepły i piękny dzień. Z kiepskich warunków też mogę wyłuskać coś dobrego dla siebie :P .
4.szeroka woda i szybki kajak to fajna alternatywa dla pneumatyków czy różnej maści przeszkodo-zwałek. Mam plan w tym sezonie przegonić Dagger-a jeszcze sporo km.
5.Dziękuję jeszcze raz Mateuszowi – świetnie mi się pływa z Tobą kumplu. Oby podobnych możliwości było jeszcze sporo. Ukłony również dla Witka – pomoc poza wodą również zasługuje na kajakarskie podziękowania - brawo Ty :!:

link do foto : https://photos.app.goo.gl/9rJevXTDBcqupnbi6

…tak oto przepłynąłem fragment „Dużej pętli Wlkp.” i podobało mi się .
Dziękuję za uwagę, na wszelkie pytania odpowiem niekoniecznie listownie ;)
" Przygoda warta jest każdego trudu ..." - Arystoteles

Pozdrawiam :mrgreen:
ODPOWIEDZ