23.04.2022 Mała Panew: Brusiek - Pusta Kuźnica
: 27 kwie 2022, 11:02
To była dla mnie wyprawa inauguracyjna. Pierwsza w sezonie, pierwsza na tej rzece. Tych pierwszych elementów jak się potem okazało było jeszcze więcej, ale po kolei.
Po oglądnięciu zdjęć kolegów z poprzednich wypraw po Małej Panwi zapragnąłem odwiedzić tę rzekę. Udało mi się namówić tylko wiernego towarzysza (że tak powiem) kolegę Łysego. Wstępny plan był z biwakowaniem ale ostatecznie (z powodu niepewnej pogody) postanowiliśmy spędzić jeden dzień.
Wszystko zaczęło się normalnie... zbiórka, logistyka, wodowanie. Pierwsze przeszkoda pojawiła się po 20 metrach - zwałka. I w zasadzie tak już poszło do końca. Z początku dziarsko przeprawialiśmy się coraz dalej w "dzicz" bo "dzicz" była zdecydowanie tego warta (nie mylić z Wartą). Przepiękne, leśne otoczenie; las jasny, ciekawy; brzegi bardzo urozmaicone i w zasadzie wszędzie dostępne; woda w miarę klarowna, przyjemne piaszczyste dno. Naprawdę OK. Byliśmy tak podekscytowani, że nawet jedną ze zwałek rozebraliśmy spławiając drzewa, które nie były "zakotwiczone".
Prawie sielanka. I tu dochodzimy do kolejnej inauguracji: przy kolejnej (może raptem 30-tej?) zwałce zapragnąłem z leżącej kłody odłamać gałąź. Gałąź nie była wcale spróchniała i postanowiła nie poddać się bez walki. Kiedy już miałem dać za wygraną gałąź jednak zdecydowała odłączyć się od macierzy, a ja pozbawiony nagle przeciwwagi wylądowałem w wodzie. Naprawdę to był pierwszy raz na spływie! Kiedyś to nastąpić musiało - powie pewnie niejeden, a i ja tak myślę. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu moja stylowo-przedpotopowa odzież wełniana bardzo pozytywnie zareagowała na wodę: co prawda chętnie ją przyjęła (zapewne parę litrów) ale wykręcona okazała się znowu zupełnie ciepła - a po chwili (spytajcie Łysego) była naprawdę sucha w dotyku. Generalnie polecam - (zamówienia na bluzy przyjmuję drogą mailową, gdyż bluza to moja prywatna robota nie chwaląc się - audycja zawiera lokowanie produktu ). Po zjedzeniu przepisowej kiełbaski i dosuszeniu się wyruszyliśmy dalej, ale tak około 16.00 postanowiliśmy... że jest super, ale jakoś trzeba wrócić. Na decyzję miał co prawda pewien wpływ rozrost i pewne zagęszczenie zwałek - ale może przesadzam. I kolejna inauguracja: pierwszy raz wracam piechotą po auto, wjeżdżam do lasu i się zwijamy (droga była dostępna, w eksperymencie nie ucierpiało żadno ze zwierząt ).
Zgodnie podkreślimy żegnając się jakiś czas później, że to był naprawdę wspaniały dzień!
Po oglądnięciu zdjęć kolegów z poprzednich wypraw po Małej Panwi zapragnąłem odwiedzić tę rzekę. Udało mi się namówić tylko wiernego towarzysza (że tak powiem) kolegę Łysego. Wstępny plan był z biwakowaniem ale ostatecznie (z powodu niepewnej pogody) postanowiliśmy spędzić jeden dzień.
Wszystko zaczęło się normalnie... zbiórka, logistyka, wodowanie. Pierwsze przeszkoda pojawiła się po 20 metrach - zwałka. I w zasadzie tak już poszło do końca. Z początku dziarsko przeprawialiśmy się coraz dalej w "dzicz" bo "dzicz" była zdecydowanie tego warta (nie mylić z Wartą). Przepiękne, leśne otoczenie; las jasny, ciekawy; brzegi bardzo urozmaicone i w zasadzie wszędzie dostępne; woda w miarę klarowna, przyjemne piaszczyste dno. Naprawdę OK. Byliśmy tak podekscytowani, że nawet jedną ze zwałek rozebraliśmy spławiając drzewa, które nie były "zakotwiczone".
Prawie sielanka. I tu dochodzimy do kolejnej inauguracji: przy kolejnej (może raptem 30-tej?) zwałce zapragnąłem z leżącej kłody odłamać gałąź. Gałąź nie była wcale spróchniała i postanowiła nie poddać się bez walki. Kiedy już miałem dać za wygraną gałąź jednak zdecydowała odłączyć się od macierzy, a ja pozbawiony nagle przeciwwagi wylądowałem w wodzie. Naprawdę to był pierwszy raz na spływie! Kiedyś to nastąpić musiało - powie pewnie niejeden, a i ja tak myślę. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu moja stylowo-przedpotopowa odzież wełniana bardzo pozytywnie zareagowała na wodę: co prawda chętnie ją przyjęła (zapewne parę litrów) ale wykręcona okazała się znowu zupełnie ciepła - a po chwili (spytajcie Łysego) była naprawdę sucha w dotyku. Generalnie polecam - (zamówienia na bluzy przyjmuję drogą mailową, gdyż bluza to moja prywatna robota nie chwaląc się - audycja zawiera lokowanie produktu ). Po zjedzeniu przepisowej kiełbaski i dosuszeniu się wyruszyliśmy dalej, ale tak około 16.00 postanowiliśmy... że jest super, ale jakoś trzeba wrócić. Na decyzję miał co prawda pewien wpływ rozrost i pewne zagęszczenie zwałek - ale może przesadzam. I kolejna inauguracja: pierwszy raz wracam piechotą po auto, wjeżdżam do lasu i się zwijamy (droga była dostępna, w eksperymencie nie ucierpiało żadno ze zwierząt ).
Zgodnie podkreślimy żegnając się jakiś czas później, że to był naprawdę wspaniały dzień!