Wielka Pętla Wielkopolski 2021
: 18 lis 2023, 09:52
Zaczynam spisywać wydarzenia tych dni po ponad dwóch latach. W tym czasie moje życie osobiste zdążyło runąć jak wierza Babel i powstać jak feniks. Mimo że dziś pochłania mnie odbudowywanie mojego małego świata w głowie nadal krąży przedziwny, wręcz nie realny świat jaki przyszło mi odkryć. Dziwnie brzmi to słowo patrząc na mapę. Przecież to „środek” Polski. Duże miasta, autostrady, ośrodki przemysłowe. A jednak ukryty czasem kilka metrów od codziennego mrowiska. Do tej wyprawy przygotowywałem się dość długo. Pierwsze podejście rozbiło się o finanse, czas i ludzi. Dopiero za drugim podejściem doszła do skutku.
Prolog.
Zaczęło się jak zwykle. Pierwsze zasłyszane WPW. Co to takiego? Gdzie to jest? Jak powstało? Potem pierwsza mapa, pierwsze zdjęcia w internecie. Pierwszy obraz w myślach jak suniesz w tych przestworzach. Zazwyczaj starczy garstka informacji by zamysł przerodził się w plan. Nie tym razem. Im więcej informacji tym więcej tajemnic. Prawdę mówiąc ruszając w drogę nie miałem pojęcia ile nie wiem. W życiu bym nie przypuszczał że przyda mi się wiedza z książek o wyprawach arktycznych. A przecież byłem kilka stóp od cywilizacji. Dobrze ale wróćmy do planowania. Czym, kiedy, z kim. Czym wypadło na Aku Aku. 8,5m długości, jakieś 2,5 tony, ok 40cm zanurzenia, dość wygodny. Przecież to 14 dni i 688 km z dzieckiem na pokładzie. Kiedy. Przeglądanie informacji o stanach wody, dostępnych przystaniach, wyznaczanie punktów zaopatrzenia. Z kim. Trzon załogi to ja i Bosman. Czy wystarczymy? To przecież nie nasza kanadyjka blisko domu. Trzeba puścić informację w świat. Podobno zakręconych ludzi nie brakuje. Policzone koszty, zapasy, paliwo, opłaty za śluzy. No tak. Ale jest ich 28 lub 32 zależy co się czyta. Wyznaczone przystanie i dzienne przebiegi, czy damy radę tyle przepłynąć każdego dnia? . Czas przygotowań. Nie kończąca się lista drobiazgów. W końcu wszystko ląduje w workach. Chyba wszystko. Czego nie ma trzeba będzie zdobyć. Przychodzi ta chwila. Wszystko ląduje w bagażniku. Za minutę zacznie się odyseja.
Prolog.
Zaczęło się jak zwykle. Pierwsze zasłyszane WPW. Co to takiego? Gdzie to jest? Jak powstało? Potem pierwsza mapa, pierwsze zdjęcia w internecie. Pierwszy obraz w myślach jak suniesz w tych przestworzach. Zazwyczaj starczy garstka informacji by zamysł przerodził się w plan. Nie tym razem. Im więcej informacji tym więcej tajemnic. Prawdę mówiąc ruszając w drogę nie miałem pojęcia ile nie wiem. W życiu bym nie przypuszczał że przyda mi się wiedza z książek o wyprawach arktycznych. A przecież byłem kilka stóp od cywilizacji. Dobrze ale wróćmy do planowania. Czym, kiedy, z kim. Czym wypadło na Aku Aku. 8,5m długości, jakieś 2,5 tony, ok 40cm zanurzenia, dość wygodny. Przecież to 14 dni i 688 km z dzieckiem na pokładzie. Kiedy. Przeglądanie informacji o stanach wody, dostępnych przystaniach, wyznaczanie punktów zaopatrzenia. Z kim. Trzon załogi to ja i Bosman. Czy wystarczymy? To przecież nie nasza kanadyjka blisko domu. Trzeba puścić informację w świat. Podobno zakręconych ludzi nie brakuje. Policzone koszty, zapasy, paliwo, opłaty za śluzy. No tak. Ale jest ich 28 lub 32 zależy co się czyta. Wyznaczone przystanie i dzienne przebiegi, czy damy radę tyle przepłynąć każdego dnia? . Czas przygotowań. Nie kończąca się lista drobiazgów. W końcu wszystko ląduje w workach. Chyba wszystko. Czego nie ma trzeba będzie zdobyć. Przychodzi ta chwila. Wszystko ląduje w bagażniku. Za minutę zacznie się odyseja.