Biała i Czernica (9)10-11 lutego 2024
: 27 lut 2024, 16:56
Prawda numer jeden: okazało się, że jednak zimowego pływania nie mam dosyć.
Prawda druga: rzeki Pomorza wydają się daleko, o ile wpadają do morza. Te płynące w kierunku mniej więcej południowym są już spoko. Nic to, że na start jedziesz pod Szczecinek.
W przewodniku poświęconym dorzeczu Gwdy opisane jest kilka mniejszych rzek. Jednak jakoś wcześniej nie zauważyłem Czernicy i uchodzącej do niej Białej.
Po kwerendzie internetu ustaliłem: rzeki są spławne i nawet dość popularne (czytaj: puszczają tam spływy komercyjne). Okoliczna gmina w 2017 roku zainwestowała w kilka wiat i schodków na przenioskach. No i: rzeki są opisane przewodniku dotyczącym szlaków kajakowych Pomorza „Kajakiem przez Pomorze” z ostatnim wydaniem w 2017 (Pomorskie Travel, do dostania w formacie pdf, nakład wyczerpany).
Na miejsce startu wybrałem punkt na Białej, około kilometra za Jeziernikiem i kilometr przed Radzewem. Jest tam, na lewym brzegu ładnie utrzymana wiata. A właściwie dwie wiaty.
I tam udaliśmy się w piątek wieczorem, w składzie: Tymek, Piotrek (kierowca) i ja. A Maciej dotarł swoim transportem, bo coś tam zawodowo robił całkiem niedaleko.
Były pewne niewielkie trudności, bo drogi dojazdu zaznaczone na mapach cz okazały się nieaktualne – remont krajówki nr 25. No i spadł świeży śnieg.
Ale dotarliśmy. Maciej pierwszy – czekało na nas gotowe ognisko.
Wieczór spędziliśmy jak zawsze – przy dobrym jedzeniu i winie.
W sobotę udało nam się wystartować o 10.00.
Rzeka płynie głównie lasem ale ilość zwałek jest niewielka i łatwa do pokonania. Większym problemem bywają niskie mostki, pod którymi nie daje się przepłynąć i trzeba obnosić.
Po drodze mijamy pojedyncze osiedla ludzkie (Radzewo, Bielica).
W Międzyborzu po raz kolejny udowadniamy sobie wyższość kajaków pneumatycznych (osobliwie firmy gumotex) nad polietylenowymi. Wszyscy bez problemu przepływają pod dość nisko zawieszonym mostkiem, z wyjątkiem Tymka, który za bardzo przechyla swoją piranię i… wpada do wody.
Z tego powodu, a także dlatego, że już pora, szukamy noclegu. Wszystko jest mokre od deszczu i topniejącego śniegu ale znajdujemy niezłe miejsce. Ognisko udaje się rozpalić dzięki zapasowi suchego drewna, które wzięliśmy ze sobą. Ogrzewamy się, suszymy, jemy steki. Ze względu na zmęczenie dość szybko lądujemy w śpiworach. W nocy deszcz ale rano już nie pada i jest całkiem przyjemnie.
Na wodzie jesteśmy przed 10.00. Teraz płyniemy już do ujścia Białej do Czernicy. Przepływamy przez Dzików. W Przyrzeczu przenioska (schodki z dotacji gminy). Rzeka rozlewa się bardzo szeroko tworząc piękne plenery z zatopionym w wodzie lasem w roli głównej.
Pierwotny plan – dopłynąć do Gwdy, musimy jednak skorygować: jest już dość późno, zapowiada się deszcz, a jeszcze trzeba wrócić do domu.
Kończymy w Czarnem. Przyjeżdża po nas Kaśka – córka Pana Grzegorza z Krępska. Przyjeżdża małym osobowym samochodem, więc zabiera tylko część bagażu i ekipy. Docieramy do naszego samochodu, następnie wracamy po kumpli. W drodze powrotnej dołącza do transportu Maciej.
Piotrek szczęśliwie rozwozi nas do domów.
I to by było na tyle.
Pierwszego dnia: 17,5 km, drugiego dnia 16,5 km – w sumie 34.
Prawda druga: rzeki Pomorza wydają się daleko, o ile wpadają do morza. Te płynące w kierunku mniej więcej południowym są już spoko. Nic to, że na start jedziesz pod Szczecinek.
W przewodniku poświęconym dorzeczu Gwdy opisane jest kilka mniejszych rzek. Jednak jakoś wcześniej nie zauważyłem Czernicy i uchodzącej do niej Białej.
Po kwerendzie internetu ustaliłem: rzeki są spławne i nawet dość popularne (czytaj: puszczają tam spływy komercyjne). Okoliczna gmina w 2017 roku zainwestowała w kilka wiat i schodków na przenioskach. No i: rzeki są opisane przewodniku dotyczącym szlaków kajakowych Pomorza „Kajakiem przez Pomorze” z ostatnim wydaniem w 2017 (Pomorskie Travel, do dostania w formacie pdf, nakład wyczerpany).
Na miejsce startu wybrałem punkt na Białej, około kilometra za Jeziernikiem i kilometr przed Radzewem. Jest tam, na lewym brzegu ładnie utrzymana wiata. A właściwie dwie wiaty.
I tam udaliśmy się w piątek wieczorem, w składzie: Tymek, Piotrek (kierowca) i ja. A Maciej dotarł swoim transportem, bo coś tam zawodowo robił całkiem niedaleko.
Były pewne niewielkie trudności, bo drogi dojazdu zaznaczone na mapach cz okazały się nieaktualne – remont krajówki nr 25. No i spadł świeży śnieg.
Ale dotarliśmy. Maciej pierwszy – czekało na nas gotowe ognisko.
Wieczór spędziliśmy jak zawsze – przy dobrym jedzeniu i winie.
W sobotę udało nam się wystartować o 10.00.
Rzeka płynie głównie lasem ale ilość zwałek jest niewielka i łatwa do pokonania. Większym problemem bywają niskie mostki, pod którymi nie daje się przepłynąć i trzeba obnosić.
Po drodze mijamy pojedyncze osiedla ludzkie (Radzewo, Bielica).
W Międzyborzu po raz kolejny udowadniamy sobie wyższość kajaków pneumatycznych (osobliwie firmy gumotex) nad polietylenowymi. Wszyscy bez problemu przepływają pod dość nisko zawieszonym mostkiem, z wyjątkiem Tymka, który za bardzo przechyla swoją piranię i… wpada do wody.
Z tego powodu, a także dlatego, że już pora, szukamy noclegu. Wszystko jest mokre od deszczu i topniejącego śniegu ale znajdujemy niezłe miejsce. Ognisko udaje się rozpalić dzięki zapasowi suchego drewna, które wzięliśmy ze sobą. Ogrzewamy się, suszymy, jemy steki. Ze względu na zmęczenie dość szybko lądujemy w śpiworach. W nocy deszcz ale rano już nie pada i jest całkiem przyjemnie.
Na wodzie jesteśmy przed 10.00. Teraz płyniemy już do ujścia Białej do Czernicy. Przepływamy przez Dzików. W Przyrzeczu przenioska (schodki z dotacji gminy). Rzeka rozlewa się bardzo szeroko tworząc piękne plenery z zatopionym w wodzie lasem w roli głównej.
Pierwotny plan – dopłynąć do Gwdy, musimy jednak skorygować: jest już dość późno, zapowiada się deszcz, a jeszcze trzeba wrócić do domu.
Kończymy w Czarnem. Przyjeżdża po nas Kaśka – córka Pana Grzegorza z Krępska. Przyjeżdża małym osobowym samochodem, więc zabiera tylko część bagażu i ekipy. Docieramy do naszego samochodu, następnie wracamy po kumpli. W drodze powrotnej dołącza do transportu Maciej.
Piotrek szczęśliwie rozwozi nas do domów.
I to by było na tyle.
Pierwszego dnia: 17,5 km, drugiego dnia 16,5 km – w sumie 34.