W moim domu jest taka skrzynka, w której przechowuję różne przewodniki kajakowe, opisy tras, mapy i notatki. Jest tego sporo. Wiedza dotyczy rzek i tras w całej Polsce. Cóż, pewnie większości nie zweryfikuję osobiście.
Nadchodzi jednak taki dzień, gdy człowiek by sobie gdzieś popłynął. Oczywiście zawsze może wybrać coś koło komina – nigdy, ale to nigdy nie płynie się tą samą rzeką. Ciekawość świata jednak kusi. Oczy wypatrują nieznanych kształtów wystających zza horyzontu.
Jedną z bardziej wartościowych pozycji w mojej magicznej skrzynce, którą nabyłem drogą kupna, jest przewodnik „Szlaki wodne województwa łódzkiego” autorstwa Rafała Tomczyka – powszechnie uznanego entuzjasty kajakarstwa, społecznika i pieśniarza. Głównie zależało mi na opisie Neru, na który się nieustająco wybieram ale okazało się, że jest tu opisanych 15 rzek, wśród nich znane: Bzura (byłem, polecam), Grabia (jw.), Pilica (częściowo byłem, całkowicie polecam), odcinek Prosny, Rawka, fragment Warty, czy Widawka (z tych – nie byłem jedynie na Rawce). No i jest i Drzewiczka.
I, jak to się powszechnie pisze w internetowych relacjach ze spływów, „wybór padł na Drzewiczkę”.
Spływanie klasycznego odcinka od Drzewicy wydało mi się jednak zbyt banalne. Wielu już to zrobiło, wielu opisało, wielu zrobiło filmiki i puściło w nety. Ale wyżej…
Do spływu namówiłem Pawła - przyjaciela i sąsiada zarazem.
Początek szlaku kajakowego znajduje się w miejscowości Petrykozy. Przed śmiałkami 70 km rzeki do ujścia. W górnym biegu rozumianym, jako odcinek przed Drzewicą opisanych jest 10 przeszkód wymagających przenoszenia. W odcinku dolnym – 4, wliczając to przenioskę koło toru kajakowego w Drzewicy. Do tego dochodzi kilka progów wymagających przenoszenia, kilka zwałek, które również trzeba było obnieść oraz jeden most pontonowy dla bydła (tu powinna być emotka z facepalmem albo tzw. barankiem).
W pierwszym dniu przepłynęliśmy 30 km forsując większość przeszkód zarezerwowanych dla górnej Drzewiczki – przy czym wyszło ich o 4 więcej, niż wg opisu Pana Tomczyka.
Tu taka mała dygresja / uwaga.:
Jest podobno taka zasada, że nie spływa się sztucznych progów, zastawek, jazów itp. I kropka. Bez wyjątków. Cóż w praktyce różnie bywa ale z grubsza się pod tym podpisuję – szczególnie biorąc pod uwagę sprzęt, którego głównie używam. Twisty, i inne kajaki gumotexu mają skeg montowany z tyłu. Świetnie wygina się na kłodach ale na nierównych kamieniach i betonie jest problemem – haczy, blokuje, szura. Zdarzyło mi się, że przy pokonywaniu takiej przeszkody kajak sobie przepłynął, ale nie cały, bo zawisł skiegiem na betonowym / kamienistym kancie progu. To potencjalnie groźna sytuacja i lepiej tego nie ćwiczyć.
Druga sprawa, to fakt, że każdy sztuczny próg może być groźną pułapką, szczególnie dla dmuchańców – ukryte pręty, druty, szkła.
W czasie tej wycieczki zdarzyła nam się inna przygoda – wpadliśmy na – jak się okazało – strasznie głupi pomysł spławienia kajaków na właśnie takim progu. Niestety, nie doszacowaliśmy odwoju – kajaki wciągnęło w wodę aż miło. Uratowało nas, że wszystkie rzeczy w kajaku (z wyjątkiem piwa) mieliśmy dobrze umocowane, a cumki przywiązane do łodzi mocno. Więc jakoś udało się wyciągnąć je z kipieli. Ale było niewyraźnie.
Podsumowując górny odcinek Drzewiczki można stwierdzić, że przed Opocznem jest warta grzechu. Niewielka ilość zwałek, niewielka ilość stałych przeniosek (3-4, zależy jak liczyć) leśne odcinki i ogólne wrażenie dzikości rzeki. Niestety – ale to uwaga do całej rzeki – momentami szuraliśmy po mieliznach. Strach się bać, co przyniesie lato.
Za Opocznem bajka się kończy. Rzeka mocno uregulowana, co kilometr jakaś przenioska. Co prawda, w sumie nam się również podobało, ale to pewnie z entuzjastycznego stosunku do kajakarstwa jako takiego i przygód w ogóle.
Obóz w sobotę - na wysokości mostu między Radzicami Małymi i Dużymi. Wieczór upłynął nam jak zwykle miło, choć nie mieliśmy piwa (patrz wyżej). Poszliśmy spać dość wcześnie, zmęczeni całym dniem intensywnego wysiłku.
W niedzielę szybko dopłynęliśmy do Drzewicy. Przenioska przy torze kajakowym jest długa (jakieś 150-200 metrów) ale dość łatwa – bez problemu wychodzi się na brzeg przy tamie i łatwo woduje za torem, a kajaki ciągnie się po trawie, lekko z górki.
Dalej już wielokrotnie opisywana klasyka – zamek, przenioski, śliczne leśne odcinki, zaraz za Drzewicą jeden gówniany kamienisty próg, czy też bystrze, na którym się zaklinowałem (patrz wyżej – uwagi nt spływania progów). Mieliśmy płynąć prawie do końca ale w Odrzywole, koło stawów, stwierdziliśmy, że pogoda się psuje, jest już ciut późno, trochę nam się już nie chce, a do domu jeszcze daleko. Zadzwoniliśmy po Pana Mirka z Domaniewic i było po wycieczce. W drugim dniu 26 km.
PS
1. Warto kupić wspominany wyżej przewodnik – znajdziecie tam naprawdę w miarę dokładne opisy rzek, co mieliśmy okazję sprawdzić. Z tego powodu nie umieszczam tu również skopiowanej tabeli z opisem Drzewiczki – facet się naprawdę namordował. Należy mu się te kilka złotych…
2. polecamy firmę Safari z Domaniewic. Charyzmatyczny Pan Ryszard robi świetne wrażenie, jest pomocny, gościnny, miły i ma konie. I nocleg pod dachem, jak ktoś nie lubi pod namiotem (ale kto nie lubi pod namiotem???).
Drzewiczka 13-14 kwietnia 2024
-
- Posty: 26
- Rejestracja: 19 cze 2023, 22:51
- Lokalizacja: Różyca
- moja flota: "Bismarck" (Traper)
- Podziekowano: 9 razy
Re: Drzewiczka 13-14 kwietnia 2024
Dzięki! Bajer relacja. Dobry pomysł, żeby zobaczyć coś więcej, niż dolny odcinek.
W 2019 spłynąłem od Rudy Białaczowskiej do ujścia. Pod zwalonymi wielkimi drzewami koło altanki miałem niezłą wywrotkę - nagle znalazłem się pod wodą i po drugiej stronie przeszkody:) To było już na tym najczęściej spływanym odcinku. Altanka nadal stoi? Niestety już nie miał kto o nią dbać i było tam sporo śmieci. To bardzo ładna rzeka, byłem już na niej trzy razy, w tym na dwóch spływach rodzinnych.
W 2019 spłynąłem od Rudy Białaczowskiej do ujścia. Pod zwalonymi wielkimi drzewami koło altanki miałem niezłą wywrotkę - nagle znalazłem się pod wodą i po drugiej stronie przeszkody:) To było już na tym najczęściej spływanym odcinku. Altanka nadal stoi? Niestety już nie miał kto o nią dbać i było tam sporo śmieci. To bardzo ładna rzeka, byłem już na niej trzy razy, w tym na dwóch spływach rodzinnych.
- Włodek
- Posty: 1119
- Rejestracja: 21 gru 2020, 01:10
- Lokalizacja: Siedlce
- moja flota: Canoe Wichita (prospector)
- Dziękował(a):: 414 razy
- Podziekowano: 445 razy
Re: Drzewiczka 13-14 kwietnia 2024
Po obejrzeniu 3 pierwszych zdjęć zaświtała mi w głowie myśl:
znajome miejsce, znajome twarze, znajome zwierzęta, znajome akcesoria ogniskowe
Dzięki Waszemu zaangażowaniu zobaczyłem wyższy niż dotąd znałem odcinek Drzewiczki.
Mirek Kowalski właściciel "Safari" to zapalony kajakarz oraz bardzo gościnny i uczynny człowiek.
5 lat temu gratis zawiózł nas nad Drzewiczkę oraz wspólnie z nami wziął udział w spływie.
Warto dodać że ośrodek "Safari" świadczy kompleksową usługę w dziedzinie paintball.
Na fotkach Mirek Kowalski.
znajome miejsce, znajome twarze, znajome zwierzęta, znajome akcesoria ogniskowe
Dzięki Waszemu zaangażowaniu zobaczyłem wyższy niż dotąd znałem odcinek Drzewiczki.
Mirek Kowalski właściciel "Safari" to zapalony kajakarz oraz bardzo gościnny i uczynny człowiek.
5 lat temu gratis zawiózł nas nad Drzewiczkę oraz wspólnie z nami wziął udział w spływie.
Warto dodać że ośrodek "Safari" świadczy kompleksową usługę w dziedzinie paintball.
Na fotkach Mirek Kowalski.
- jack
- Posty: 108
- Rejestracja: 17 gru 2020, 20:58
- Lokalizacja: Zawiercie
- moja flota: Twist1/2, Palava
- Dziękował(a):: 58 razy
- Podziekowano: 43 razy
Re: Drzewiczka 13-14 kwietnia 2024
Za rekomendacją Damiana przewodnik mam i zdecydowanie polecam...a w nim m.in. o Drzewiczce, która jest moim planem na bieżący rok a teraz jeszcze bardziej. Dzięki.
-
- Posty: 26
- Rejestracja: 19 cze 2023, 22:51
- Lokalizacja: Różyca
- moja flota: "Bismarck" (Traper)
- Podziekowano: 9 razy
Re: Drzewiczka 13-14 kwietnia 2024
Co dp Pana Mirka - znam i korzystaliśmy z jego usług kilkukrotnie
Co do przewodnika - godny polecenia, choć są tacy, którym brakuje tam map (nie mnie). Duży plus za opisanie mojej macierzystej Mrogi. No i całej Bzury, w tym odcinka górnego.
Co do przewodnika - godny polecenia, choć są tacy, którym brakuje tam map (nie mnie). Duży plus za opisanie mojej macierzystej Mrogi. No i całej Bzury, w tym odcinka górnego.