...wspomniałem po zakupie Safarusa że podrzucę nieco wiedzy po chwili użytkowania...tak się składa że to aktualnie jeden z trzech moich okrętów więc ten czas na wodne szaleństwa którego ostatnio i tak niezbyt wiele, muszą dzielić miedzy sobą ( Solar ostatnio wypada najsłabiej
).
Udało się kilka razy zamoczyć 330-kę , pierwsze spotkanie z wodą i od razu blizna , ludzie wyrzucają różne syfy które potem zarasta trawa - tu kolejna nauka i przestroga : nawet jeśli masz zepchnąć 1 m
do wody , sprawdź podłoże. U mnie metalowy ajzol wbił się w komorę dna i zrobił 6-7mm otwór. Na 4 km do końca spływu przetrenowałem szybkie, doraźne klejenie Gumotex-a zestawem fabrycznym. Czynność prosta, opisana w zestawie naprawczym , przy temp. powietrza ok 20 st.C , 25 minut trwało nim kajak ponownie wskoczył na wodę. Samo klejenie to +/- 5 min.
Łatka która pokryła uszkodzenie z marginesem 2.5 cm dookoła trzyma elegancko , zero odstawania po kilku kolejnych spływach.
Co do samej nautyki : kajak krótki więc i tańce lubi
ale też na szeroką wodę go raczej nie zabieram. Oryginalnie wklejona stopka i skeg pomagają choć przy częstych przeszkodach w wąskich i krętych ciekach zwyczajnie nie warto go zakładać. Kształt i ułożenie komór powodują większą nerwowość Safari na boki niż to ma miejsce np w Solarze. Jakoś nie miałem do tej pory baletów zakończonych rolką do wody , choć wiem że są tu osoby które mocno mi dopingują co by się wydarzyło
. Pasów udowych które producent dokłada jeszcze nie testowałem, mam nadzieję że na fali morskiej się w końcu uda. Jednodniowe wycieczki przy wadze 13 kg i małym załadowaniu bambetlami to czysta przyjemność
.