Co się zmieniło...
To że:
- zawsze ktoś mnie wita pełnią szczęścia i radości
- najczęściej to ja z nim wychodzę, a reszta sporadycznie,
- codziennie trzeba wyjść (albo można wyjść
) choć na chwilę z domu niezależnie od pogody,
- jest weselej,
- czasem rozładowuje stres itp u poszczególnych członków rodziny,
- jest dodatkowa gęba do wykarmienia, która zjada prawie wszystko, nawet laczki, ale dzięki temu prawie się nie wyrzuca resztek, a czasem pańcia talerze się błyszczą
- bywa przekopany ogród i czasem niespodzianki w trawie,
- jest się z kim bezpiecznie podroczyć, pociągnąć za ucho, rzucić patyka itp.,
- jest pełno piachu i kłaków w domu i....łóżku,
- zawsze jest do kogo się odezwać
- no i jest żywy alarm.
To tak pokrótce, a sieściuchami się nie przejmuj. Jak weźmiesz kundla, to relacje ułożą między sobą same. Koty były pierwsze więc psiur się dostosuje.
Najwyżej dostanie dwa razy po nosie i będzie udawal, że swoich nie widzi, a obce i tak będzie ganiał