W dużej mierze Włodku się z Tobą zgadzam. Nie mam żadnych wstępnych założeń. Poza jednym: żyć tak intensywnie, jak się da.
Ale w tym mieści się wiele rzeczy: kajak, chodzenie (głównie z żoną, uwielbiam), życie rodzinne (ciekawe, że dopiero w tzw "dojrzałym wieku" zacząłem to rzeczywiście doceniać), kontakt ze znajomymi.
Nawet świadome siedzenie w domu jest życiem intensywnym. Choć nie wiem, czy umiałbym to wytłumaczyć.
Podsumowania mają u mnie nie tyle charakter weryfikacji planów, co rachunku sumienia, czy nie straciłem czasu i darowanych talentów (czyt. również przypowieść o pannach roztropnych
) . Czy umiałem docenić własne życie.
Stąd od pewnego czasu nie mam żadnego ale to żadnego skurczu doopy, że czegoś NIE ZROBIŁEM. Bo skoro nie zrobiłem, to znaczy, że zrobiłem coś ważniejszego. I to jest dopiero satysfakcja
Obecnie intensywnie kombinuję, żeby jak najmniej pracować, żeby mieć jak najwięcej czasu na zbytki