Co do energii.
Od czasu do czasu przewija się przez internet hasło "energia punktu zerowego" lub "energia próżni". Oba te terminy choć niepoprawne, całkiem dobrze przedstawiają pewien ciekawy problem. Otóż w poznanym wszechświecie nie ma czegoś takiego jak "nic". Nawet w przypadku jeżeli w danym obszarze nie mamy nic materialnego czy też nie mamy żadnego promieniowania, to nadal występuje tam czasoprzestrzeń. Obrazowo tłumacząc nawet jeżeli w danym miejscu nie ma nic, to jest tam owo miejsce.
Naukowcy robiący modele wielkiego wybuchu zrobili analize promieniowania reliktowego i doszli do ciekawego wniosku. Otóż (przynajmnie w teorii) większość energii WW została zużyta na "zbudowanie" czasoprzestrzeni. Cała materia, promieniowanie i pęd jaki wtedy powstał nie stanowił nawet jedngo ppm całkowitej energii wielkiego wybuchu. Czyli 99,9999% energii zostało zużyte na kreacje świata, a tylko mniej niż 0.0001% poszło na to co się w nim znajduje.
Potem dokonali kilku obliczeń i wyszło im że każdy metr "pustej" przestrzeni zawiera w sobie około 8*10^15 ergów energii. W przeliczeniu na zrozumiałe dla śmiertelnika - jeżeli 'zniknąłby" jeden metr sześcienny próżni, uzystalibyśmy około 148 TWh energii. W obrazowując jeszcze bardziej - ogrzewanie i zasilanie około 20 tysięcy mieszkań. Przez rok.
Brzmi to atrakcyjnie i jest "stosunkowo łatwe" do wykonania.
Wiąże się z tym jednak ogromne ryzyko, które powoduje że prace zostały zarzucone. Otórz anihilacja jednego metra sześciennego pustki powoduje powstanie nieciągłości w przestrzeni. Znowu posłuże się obrazowym przykładem. Wyobraź sobie że z metrowej miarki wycinasz 10cm pomiedzy 40 a 50cm i scalasz obcięte końce. Jeżeli poruszasz się tylko po tej miarce, nie zauważysz różnicy. Ale jeżeli położysz obok drugą to różnica będzie. A nasz trójwymiarowy świat składa się z takich właśnie miarek tyle że umieszczonych w trzech różnych kierunkach.
W efekcie, gdyby anihilować gdzieś w miejscu na ziemi metr sześcienny czasoprzestrzeni, powstałaby nieciągłość która rozrywała by wszystko co nie przesuwa się tylko i wyłącznie przez nią. Jeśli w taką wdepniesz, to twoja noga pojawi się metr dalej.
Jeśli ktoś czytał "Piknik na skraju drogi" Strugackich to dostrzeże ciekawe analogie.
Jedno co różni taką anomalię przestrzenną od książkowej wersji, to jej stacjonaność. Otóż ona jest umocnowana w konkretny punkcie czasoprzestrzeni. A ponieważ ziemia i układ słoneczne się poruszają, to gdyby ją spowodować nawet na powierzchni ziemi, to po prostu przesunie się ona do góry i zniknie nam z oczu. To znaczy ziemia się od niej odsunie.
Natomiast jeżeli dać ją z drugiej strony, to taka anomalia przeryje się przez ludzi, grunt i jądro ziemi z raczej nieprzyjemnym skutkiem.
A ponieważ nie jesteśmy w stanie okreśłić jak naprawdę porusza się ziemia względem hipotetycznego centrum wszechświata, to takich eksprymentów się nie prowadzi.
No dobra, kto się zorientował że to bait