W 2017 roku po wichurach w zachodniej części kraju byłem 74 godziny bez prądu.
Kiedy wyłączą prąd nigdy się nie myśli że będzie to trwało tak długo, ale słupy padły w szczerym polu i tyle zeszło czasu.
Na szczęście nie był to sezon grzewczy choć październik, ale kiedy stało się wiadome że to raczej sprawa dni a nie godzin trzeba było opracować plan działania.
1. Ewakuacja lodówki i zamrażarki po rodzinie.
2. Wyłączenie na amen zasilania budynku.
2. Wyznaczenie urządzeń które mają działać i połączenie ich przedłużaczem ( nie jednym) to był laptop, ładowarki, kawałek oświetlenia i akwarium 700l.
Właśnie na wyposażeniu aqua mam przetwornicę 800W i akumulator 56Ah , do pracy poszło też zasilanie pływadła 100Ah.
W akwarium chodziły normalnie tylko filtry, wodę pobraną z akwarium dogrzewałem na gazie w 20l garze.
Po wyczerpaniu akumulatorów odpalałem samochód a ten szybko i sprawnie ładował akumulatory i tak w kółko do skutku, czasami trzeba było wstawać w nocy , w tym czasie oczywiście urlop, ale obyło się bez strat, spalanie 1,3l LPG/h było do przeżycia, silnik pracował może z 8 godzin przez 3 dni.
Chodziło mi po głowie aby kupić agregat, ale w sumie była to pierwsza i jedyna taka sytuacja raz na 10 lat więc odpuściłem.
Daliśmy radę 3 dni bez prądu, to i teraz nawet wyłączenia na dzień czy dwa nie straszne.
Nie wiem tylko dlaczego "rządzący" straszą blackoutem, ale tu już mnie nic nie zdziwi.